Piątkowy wieczór miło jest uczcić, więc oczywiście to zrobiliśmy. Oprócz standardowego piątkowego Carcassonne upiekłam trochę ciastek. O ich jakości świadczy fakt, że oszczędny zazwyczaj w słowach i użyciu słodyczy P. pożarł sporą porcję z opanowaniem godnym Ciasteczkowego Potwora, wydając przy tym dźwięki artykułowane i pełne zachwytu.
Przepis jest amerykański (Martha Stewart? The Kitchn? niestety już nie pamiętam). Używałam go kilka razy, a tym razem wzbogaciłam o korzenne przyprawy i powstało coś bardzo dobrego, zimowego, zdecydowanie niedietycznego i genialnego z kawą.
Biorąc pod uwagę, że w sobotni poranek lubię słuchać radia, a właśnie trwa audycja polityczna, to z kawy mogłabym spokojnie zrezygnować na rzecz mleka, albo rumianku. Ale miało być o ciastkach, nie o polityce, prawda?
- 2 i 3/4 szklanki mąki (oryginalny przepis mówi o cups, więc ok. 30 dkg),
- 1 i 1/2 szklanki cukru,
- 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia,
- 1 płaska łyżeczka soli,
- 220 dkg masła,
- 2 i 1/2 łyżeczki cynamonu,
- 1 łyżeczka imbiru w proszku,
- 1 łyżeczka przyprawy 5 smaków,
- 1/2 łyżeczki roztłuczonego angielskiego ziela,
- 1 jajko,
- piecyk rozgrzany do170 stopni z termoobiegiem.
Mąkę i wszystkie przyprawy zmieszałam razem w miseczce. W drugiej misce roztarłam masło z cukrem, aż zmieniło kolor (jakbym miała makutrę, byłoby znacznie szybciej i wygodniej), a potem dodałam do tego jajko i tarłam dalej, aż zrobiła się jednolita masa. Zajęło to pewnie z 10 minut. Potem stopniowo dosypywałam suche składniki i mieszałam dalej, aż wsypałam wszystkie i mogłam zagnieść ciasto rękami. Zrolowałam ciasto w dwa wałki i podzieliłam każdy na 18 kawałków, z których zrobiłam kulki, lekko spłaszczyłam i ułożyłam po 9 na wyłożonej papierem do pieczenia blasze i piekłam niecałe 20 minut. Pierwsze pożarliśmy jeszcze na gorąco...
A dziś rano obudziliśmy się w promieniach słońca. To miłe spotkanie po paru tygodniach niewidzenia!
6 komentarzy:
One sie plaszcza pod wplywem nalogu z ktorym trudno zerwac? Piszesz, ze pierwotnie krecilas galki
Płaszczą się, a jakże, ale prawdą jest, że ciut im na początku pomogłam. Dobrze, że mi zwróciłaś uwagę, edytuję post ;)
Mam takie trywialne pytanie - CZYM rozcierałaś masło z cukrem? Łyżką? Tłuczkiem? Whateverem?
Tłuczkiem do ziemniaków, w nowej norze nie mam (jeszcze:) robota kuchennego. Żałowałam, że nie mam makutry, bo w makutrze to w ogóle byłaby bułka z masłem, ale szklana miska i drewniany tłuczek dały radę ;)
Ślicznie tu :)
Carcassonne to naprawdę ciekawa gra :) Trochę się w nią nagrałam :)
Ciasteczka wyglądają pysznie! Pozdrawiam!
Prześlij komentarz