18.3.12

Ciapaja z ryżem, czyli cieciorkowe curry

Kiedyśtam kiedyś zdarzyło mi się gotować zupełnie roboczą kolację dla kilkorga znajomych. Nie było czasu na kombinowanie, potrzebowaliśmy zjeść coś konkretnego, gorącego i w miarę dobrego, więc wyszukałam sobie przepis na pilaw. Adaptacja przepisu (zamiast resztek pieczonej jagnięciny miałam do dyspozycji pierś kurczaka i dobre chęci) doprowadziła do powstania zupełnie poprawnej, gorącej i w sumie niegłupiej ciapai z ryżem. Pierwszej z długiego, długiego szeregu...

A wczoraj wieczorem zrobiłam cieciorkowe curry i zjedliśmy je dziś z ryżem właśnie. To kolejna rzecz, która zupełnie nie wygląda, a je się ją z zachwytem. I o ile moje własne kuchenne osiągnięcia rzadko budzą moją pełną aprobatę, a tym bardziej entuzjastyczne mmm..., to temu udało się w stu procentach.



Wzięłam:
  • dwie-trzy łyżki oleju z pestek winogron,
  • sporą cebulę,
  • cztery ząbki czosnku,
  • łyżeczkę soli,
  • dwie łyżeczki zielonej pasty curry,
  • płaską łyżeczkę nasion kolendry,
  • pół łyżeczki kminu rzymskiego,
  • płaską łyżeczkę płatków chili,
  • płaską łyżeczkę czarnego, świeżo zmielonego pieprzu,
  • dwie puszki cieciorki (można też oczywiście suchą, ale wtedy wymaga długiego namoczenia),
  • dwie garści czerwonej soczewicy,
  • dwie puszki krojonych pomidorów,
  • pół puszki mleczka kokosowego.

Cebulę pokroiłam drobno i zeszkliłam na oleju, potem dołożyłam czosnek, posiekany i zmiażdżony z solą. Utłukłam przyprawy w moździerzu i razem z pastą curry posmażyłam je chwilę razem z cebulą i czosnkiem. Następnie wlałam pomidory, poczekałam, aż się zagotują, wrzuciłam opłukaną cieciorkę i zostawiłam na około 20 minut na małym płomieniu, mieszając co jakiś czas. Potem dołożyłam soczewicę, pogotowałam kolejne 10 minut i na sam koniec dolałam mleczko kokosowe.

Wyszło tak dobre, że mimo zjedzenia go na obiad pół godziny temu popatruję łakomie na resztki w garnku i nie mogę się doczekać jutrzejszego lunchu.

(Z wiadomości frontowych: w najcieplejszym miejscu domu rośnie mój pierwszy w życiu chleb na zakwasie. Cokolwiek z niego wyjdzie - będę donosić na bieżąco!)





3 komentarze:

pi pisze...

Lubię cieciorkę także wprost z puszki, więc Twój opis jakby podrażnił kubki smakowe :-)

Morven pisze...

A ja ze smutkiem konstatuję, że wrzucasz kolejny przepis z czerwoną soczewicą ;-) Mam w domu zieloną, a czerwona jest jak yeti - ponoć istnieje, ale nie mogę namierzyć w żadnym sklepie.

Merigold pisze...

Pi: koniecznie ;)

Morven: Wrzuć zieloną, tylko gotuj trochę dłużej, bo ona jest twardsza. Ja bez problemu kupiłam dziś kolejną porcję soczewicy firmy Florpak w zwykłym supermarkecie... może w Waszym pobliskim Leclercu będzie, bo w Wwie też w Leclercu kupowałam.