Dawno nie miałam czasu tyle gotować i piec, co ostatnio. Szczęśliwie zmuszona przez pracodawcę do odebrania zaległego urlopu, pojechałam na parę dni w Zupełnie Inne, Dobre Miejsce, gdzie oddałam się przyjemnościom ducha i ciała.
A korzenne bułeczki z migdałami to wielka przyjemność, oj tak. Przepis znalazłam w nieocenionym blogu Liski, Pracownia Wypieków. Będąc chwilowo pozbawiona możliwości precyzyjnego odważenia składników, zrobiłam ciasto zbyt rzadkie i miękkie. Nie udało się go rozwałkować, pokroić ani zwinąć w apetyczne ślimaczki, ale udało się zrobić ładne, lekko asymetryczne kuleczki, z których wypiekły się pachnące, maślane bułki.
Zjedliśmy je z miodem i powidłami śliwkowymi, choć można było też zupełnie saute...
3 komentarze:
Już mi się u Ciebie podoba :) Tak tu smakowo:)
Aromatyczne te bułeczki. Wyglądają jak malowane !
Wyglądają smacznie :)
Prześlij komentarz