15.2.09

Ulubiony makaron żony Jamiego Olivera...

...a przynajmniej tak został opisany w książce, którą ostatnio sobie kupiłam. Zrobienie go trwa mniej więcej tyle, ile gotuje się makaron, zaczęłam więc od wstawienia i osolenia wody (tak naprawdę, to wodę osoliłam później, bo kiedy już jest gorąca, z wsypywanej soli powstają w niej białe chmury i zawirowania, przepadam za tym widokiem...). Następnie otworzyłam dwie puszki tuńczyka w oliwie i odsączyłam na sitku. Dorodną, czerwoną cebulę pokroiłam i przesmażyłam na oleju, dołożyłam tuńczyka i podsmażyłam dalej. Oryginalny przepis każe w tym miejscu smażyć też świeżą papryczkę chili, ale nie miałam jej pod ręką. Zastąpiłam papryczkę tajską pastą chili - około pół łyżeczki wmieszanej potem do sosu.

Następnie wlałam dwie puszki krojonych pomidorów. Niestety, zimą puszka to jedyne źródło pomidora, który pachnie jak pomidor. Na pewno lepsze byłyby świeże. Na tym etapie doprawiłam - czarny pieprz, trochę soli, wspomniane wcześniej pół łyżeczki pasty chili i pół łyżeczki cynamonu. Cynamon sprawia, że sos nabiera głębi, egzotycznego, lekko słodkawego aromatu.

Już po wymieszaniu z makaronem, w ostatnim momencie przed podaniem dorzuciłam do sosu pęczek pokrojonej niedbale bazylii.

Jest wspaniały. Naprawdę wspaniały - pachnący, sycący, ciepły.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Twoja notka była inspiracją do wczorajszego obiadu - smakowało, nawet bardzo ! Jakoś wcześniej miałam opory do tuńczyka z puszki na ciepło.
Fajny przepis, dzięki.

borysa

merigold pisze...

Dziękuję, bardzo mi miło :)

Klara od Teo pisze...

Oliwę z puszki tuńczykowej można użyć do smażenia :)