26.2.12

Znowu zupa, ale tym razem cytrynowa



Przepis przeczytałam oczywiście w mojej ukochanej i niezastąpionej The Kitchn. Że resztki pieczonego indyka, że dwa litry gotowego rosołu, że dużo cytryn i cztery jajka, że to greckie i nazywa się avgolemono. Oczywiście nie będę piekła indyka po to, żeby zrobić grecką zupę, kupiłam więc kawałek drobiowej piersi i sprokurowałam ją nieco inaczej.

Umówmy się, to nie wygląda. Owszem, nie wygląda głównie dlatego, że nie zahartowałam odpowiednio jajek. Jest jednak sycące i dobre na zimę, oprócz tego stosunkowo szybko się robi.

Zupa okazała się być wyjątkowo aromatyczna i dawać to miłe uczucie ciepła w środku. I zupełnie niespodziewanie okazała się być bardzo podobna w smaku do tej, którą robiła moja babcia. Tylko że tamta zupa nazywała się po prostu cytrynowa i uwielbiałam ją, będąc małą dziewczynką.


Wzięłam do niej:
  • półkilogramowy kawałek indyczej piersi,
  • niecałą szklankę ryżu,
  • dwie cytryny,
  • dwie małe cebulki szczypiorkowe,
  • trzy ząbki czosnku,
  • dwie spore garście mrożonej włoszczyzny,
  • dwa jajka,
  • cztery ziarna angielskiego ziela,
  • dwa małe listki laurowe,
  • dwie łyżki oleju,
  • sól i pieprz.
Drobno posiekane cebulki i czosnek przesmażyłam krótko na oleju, a potem dołożyłam do nich włoszczyznę, listki laurowe i angielskie ziele. Posmażyłam chwilkę, aż się włoszczyzna rozmroziła i zalałam wodą, pewnie półtora litra. Poczekałam, aż się zagotuje i wpuściłam do niej pokrojone w zjadalne kawałki mięso. W czasie, kiedy się gotowało, rozbiłam i rozbełtałam jajka, dołożyłam do nich trochę otartej z cytryny skórki (z jednej wystarczy i nie wolno zetrzeć więcej, niż żółtą warstwę, bo będzie gorzkie). Potem wlałam tam też sok z cytryny i rozbełtałam jeszcze. Tutaj właśnie popełniłam błąd.

Przepis mówił o powolnym hartowaniu - dolać troszkę zupy, rozbełtać, dolać więcej, rozbełtać, potem jeszcze więcej - generalnie zupę do jajek, nie odwrotnie. To był świetny pomysł, ale nie wpadłam na to, że właściwie przelać tak trzeba całą zupę. Przelałam ze dwie łyżki i chlupnęłam mieszaninę z powrotem do garnka. Mieszanina, czego należało się spodziewać, ścięła się i choć smaku nie zmieniła, to trochę zepsuła widok. 

Widok dało się bezproblemowo poprawić dwoma łyżkami śmietany, z którymi bawić się trzeba tak samo, jak z tymi jajkami, ale parę łyżek zupy wystarczy. Wrzuciłam ryż. Pogotowałam jeszcze kwadrans. Posoliłam. Popieprzyłam. Sfotografowałam. Zjedliśmy, zupełnie zadowoleni z tej babciowo-greckiej potrawki.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Uwielbiam zupę cytrynowa, ale u nas jest to zwykły bulion z cytryną, skórką cytrynową, śmietaną i ryżem, taki błyskawiczny. Uwielbiam ją. Muszę spróbować tej wersji.
Erwen