Od tych miseczek zaczęła się moja przygoda ceramiczna w Warszawie (bo nie mam zdjęć pierwszych kubków, luksemburskich, może się kiedyś pojawią zdjęcia). Dwie małe miseczki, średnicy i boku odpowiednio 8 i 10 cm. Formowane z wygładzanych wałeczków białej gliny, malowane brązową angobą, w końcu szkliwione bezbarwnie i różowo. Jedna z nich stoi na biurku i przechowuje cukierki, druga służy jako podstawka do grubej świecy.
Na nich się nauczyłam, że glina kurczy się w czasie wypału...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz