Od tej pory moje owsiankowe menu bardzo się wzbogaciło. Jadałam ją z daktylami, kandyzowanym imbirem (niesamowite połączenie), żurawiną i czekoladą. Po jakimś czasie przekonałam się też, że owsianka ugotowana na wodzie z odrobiną mleka jest jeszcze lepsza, niż na samym mleku, bo mniej słodka. No właśnie. To był jedyny problem owsianki: ileż można jeść słodkie śniadania?
I tak płynęłaby moja owsiankowa historia, gdyby nie ta notatka Amy Sherman na Epi-Log. Pikantna owsianka! Odkrycie roku! Hurra!
Przepis? Właściwie nie istnieje. Na dwie solidne porcje owsianki trzeba wziąć:
- 12-13 łyżek płatków owsianych (lubię górskie, nie przepadam za "instant")
- po szczypcie soli, pieprzu i płatków chili
- 2 łyżeczki pesto (tak, też chciałabym robić domowe, jest styczeń, nie przesadzajmy)
- 2 jajka
Płatki z przyprawami zalewam wrzątkiem, gotuję parę minut, potem doprawiam pesto. W tym samym czasie sadzam jajka na maśle i smażę je pod przykryciem, żeby stworzyła się ta cudowna skórka na wierzchu. Kładę jedno na drugim. Jemy w zachwycie. Nie jesteśmy głodni aż do obiadu.
1 komentarz:
Mmmmm... zawsze miałaś DAR :-)
Prześlij komentarz