8.1.12

Niedzielne śniadanie

Od bardzo dawna nie jadałam owsianki na śniadanie. Prawdę powiedziawszy, nigdy nie było momentu, kiedy mogłam powiedzieć, że "jadam owsiankę na śniadanie". Dopiero ubiegłej, bardzo mroźnej, zimy doceniłam ciepło, jakie daje poranna miseczka owsianki na mleku z rodzynkami i płatkami migdałów.

Od tej pory moje owsiankowe menu bardzo się wzbogaciło. Jadałam ją z daktylami,  kandyzowanym imbirem (niesamowite połączenie), żurawiną i czekoladą. Po jakimś czasie przekonałam się też, że owsianka ugotowana na wodzie z odrobiną mleka jest jeszcze lepsza, niż na samym mleku, bo mniej słodka.  No właśnie. To był jedyny problem owsianki: ileż można jeść słodkie śniadania?

I tak płynęłaby moja owsiankowa historia, gdyby nie ta notatka Amy Sherman na Epi-Log. Pikantna owsianka! Odkrycie roku! Hurra!




Przepis? Właściwie nie istnieje. Na dwie solidne porcje owsianki trzeba wziąć:
  • 12-13 łyżek płatków owsianych (lubię górskie, nie przepadam za "instant")
  • po szczypcie soli, pieprzu i płatków chili
  • 2 łyżeczki pesto (tak, też chciałabym robić domowe, jest styczeń, nie przesadzajmy)
  • 2 jajka

Płatki z przyprawami zalewam wrzątkiem, gotuję parę minut, potem doprawiam pesto. W tym samym czasie sadzam jajka na maśle i smażę je pod przykryciem, żeby stworzyła się ta cudowna skórka na wierzchu. Kładę jedno na drugim. Jemy w zachwycie. Nie jesteśmy głodni aż do obiadu.




1 komentarz:

pi pisze...

Mmmmm... zawsze miałaś DAR :-)